sobota, 27 października 2012

O "zdrowej ściemie"


                Jak to zwykle bywa, przypadkiem trafiłam wczoraj na niezwykle interesujący artykuł dotyczący tzw. „zdrowej ściemy”. Artykuł pochodzi z magazynu społeczno-ekologicznego Organic (numer 5(8)2012), a znalazłam go na stronie internetowej organicmagazine.pl.

                Postanowiłam o nim wspomnieć ponieważ wiem, że wielu z Was prawdopodobnie na niego nie trafi, a jeśli mogę choć odrobinę pomóc w rozpowszechnianiu istotnych informacji, robię to chętnie i z przyjemnością. Link do całego artykułu zajdziecie poniżej, ja jednak skupię się na jednej z  kwestii w nim poruszonych.

                „Lubisie Śniadanko” – według reklamy pożywne, zdrowe śniadanie, idealne dla dziecka. Pewne każdy z Was widział tę reklamę, ale jeśli nie, wklejam:




                Zacytuję cały fragment dotyczący „Lubisiów Śniadanko”, pogrubiając co ciekawsze fragmenty:

                Strona internetowa produktu poszerza wiedzę na temat zdrowego śniadania według Lubisie Śniadanko. Czytamy: „Żeby maluch zaczął smacznie i pożywnie dzień, podaj mu Lubisia Śniadanko o jego ulubionym smaku z herbatką, a do tego mały jogurt naturalny i obraną ze skórki, podzieloną na cząstki mandarynkę. Z owocu usuń pestki, jeśli dziecko może samo sobie z nimi nie poradzić”. Wniosek pierwszy: ciasteczka są skierowane do małych dzieci. Warto przy okazji zwrócić uwagę na położony nacisk na mandarynkę. Wydawać by się mogło, że grupa docelowa, do której jest kierowany produkt, nie wie jak podać dziecku mandarynkę. Opis produktu, i tu kolejny cytat: „LU Petitki Lubisie Śniadanko to nowy i ciekawy pomysł na element śniadania i radosny poranek dla Twojego dziecka. Te miękkie ciasteczka biszkoptowe w kształcie misia są wypiekane z mąki pełnoziarnistej i wypełnione przepysznym nadzieniem z serkiem waniliowym. LU Petitki Lubisie Śniadanko nie zawierają żadnych konserwantów ani sztucznych barwników.” Wniosek drugi: ciasteczka są dodatkiem do śniadania (tylko dlaczego reklamowa mama podaje dziecku tylko Lubisia, bez owoców?) oraz są naturalne, w domyśle: zdrowe dla dzieci. Zobaczmy zatem skład produktu, z nadzieniem morelowym (składu nie znajdziemy na stronie internetowej): zboża 29% (mąka pszenna pełnoziarnista 15,5%, mąka pszenna 13,5%), syrop glukozowo-fruktozowy, olej roślinny, jaja, cukier, stabilizator (glicerol), mleko w proszku: odtłuszczone 2,2% i pełne 1,4% (ekwiwalent 34% mleka świeżego), emulgatory (mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem mlekowym, estry kwasów tłuszczowych i glikolu propylenowego), ser twarogowy w proszku 1,1%, substancje spulchniające (difosforan disodowy, wodorowęglan sodu), maltodekstryna, glukoza, przecier morelowy w proszku 0,6%, sól 0,23%, regulator kwasowości (kwas mlekowy), kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, aromaty. Składniki odżywcze: w 100g: 6,1g białka, 56,5g węglowodanów, w tym 25,5g cukru, 14,5g tłuszczu, 2 g błonnika. W ciastku(45g): 2,7g białka, 25,5g węglowodanów, w tym 11,5g cukru, 6,5g tłuszczu, 0,9g błonnika. Kaloryczność: w 100g: 375 kcal, a w ciastku(45g): 169 kcal.

W ciastku znajduje się 15,5% pełnoziarnistej mąki wobec 13,5% zwykłej, białej mąki. Ta dwuprocentowa przewaga pełnoziarnistej mąki nad białą dała producentowi argument o skierowaniu do konsumentów informacji o ciastku wypiekanym z pełnoziarnistej mąki. Na drugim miejscu, pod względem ilości, znajduje się syrop glukozowo-fruktozowy, z którym obecnie walczą świadomi konsumenci w Stanach Zjednoczonych. Syrop ten jest otrzymywany z kukurydzy i zawiera wyłącznie cukry proste, głównie glukozę i fruktozę. Jest on chętniej wykorzystywany w produkcji ciastek czy słodzonych napoi niż biały cukier uzyskany z buraków, gdyż nie ulega krystalizacji. Syrop glukozowo-fruktozowy sprzyja tyciu i cukrzycy, gdyż zawarta w nim fruktoza jest w całości przetwarzana w organizmie człowieka na trójglicerydy i nastawia ciało na produkcję tkanki tłuszczowej, zwłaszcza gromadzącej się wokół narządów wewnętrznych. Co więcej, potęguje apetyt na słodycze. Na dalszej pozycji w składzie Lubisiów znajduje się „pyszny” serek, w praktyce 1,1% sera twarogowego w proszku oraz jego smak, przecier morelowy w proszku 0,6%. W jednym ciastku znajdują się prawie trzy łyżeczki cukru. Wniosek trzeci: to, że produkt nie zawiera konserwantów ani sztucznych barwników, nie oznacza, że nie zawiera w składzie niezdrowych niespodzianek. Wniosek czwarty: w reklamie został podany wybrany skład produktu, atrakcyjny dla konsumenta.

                Dlaczego o tym piszę? Po pierwsze dlatego, że serce mi się kroi, gdy widzę dzieci karmione przez rodziców produktami znanymi z reklam. Jogurty pomagające w rozwoju kości, Nutella na śniadanie, słodzone soki, batony… Dobrze wiecie, że ludzie nie zwykli czytać składu produktów, które wkładają do swoich koszyków. Rozglądam się, gdy robię zakupy i widzę matki z dziećmi, które wrzucają do wózka wszystko, jak leci. Dziecko płacze? Grymasi? W porządku, hop, do rączki wędruje batonik. Ktoś powie, że pozbawianie dziecka tego, co widzi w reklamach, czyni go gorszym od innych dzieci. Ktoś inny powie nawet, że to świadome znęcanie się nad dzieckiem. Doprawdy? Lepiej więc dbać o zdrowie dziecka, czy o to, by ktoś przypadkiem nie pomyślał, iż jesteśmy skąpi, lub że źle wychowujemy naszego malucha? Piszę o tym także dlatego, że w maju sama będę mamą (Aaaaaaaaaa! :DDD). Mam nadzieję, że mój zdrowy rozsądek nie pozwoli mi na to, by złamać się pod wpływem płaczu i grymasów dziecka. Nie po to w końcu walczę o zdrowe odżywianie moich najbliższych, by robić wyjątek dla dziecka tylko dlatego, że jest dzieckiem i brak mu odporności na treści płynące z reklam.  

LINK DO ARTYKUŁU: KLIK

A na dokładkę, do mojego "macierzyńskiego pitu pitu" :) - www.matulu-matulu.blogspot.com

wtorek, 9 października 2012

Otyłość w telewizji


                Oglądacie kanał TLC? Pytam, bo na TLC obejrzeć można program zatytułowany Łowcy promocji, opowiadający o mieszkańcach Stanów Zjednoczonych, którzy zajmują się zbieraniem kuponów zniżkowych na zakupy. Dzięki owym kuponom, za artykuły warte kilkaset dolarów udaje im się zapłacić zaledwie od kilku do kilkudziesięciu dolarów. Tym, co uderzyło mnie najmocniej podczas oglądania tego programu (a oglądam na szczęście rzadko, raczej przypadkowo), a czego na początku NIE ZAUWAŻYŁAM, jest to, że pokazywanych jest tam mnóstwo OTYŁYCH LUDZI. Nie ludzi z nadwagą, nie ludzi mający tu i ówdzie odrobinę za dużo tłuszczu, tylko po prostu otyłych.

zdjęcie z filmu Fat Albert
                Chcę, żebyście mnie dobrze zrozumieli. Nie mam nic przeciwko pokazywaniu otyłych ludzi w telewizji. Człowiek to człowiek i dopóki ktoś chorobliwie gruby nie próbuje wmówić innym, że jest szczęśliwy  pomimo tego, że waży sto pięćdziesiąt kilogramów, a jedynym pokarmem jaki uznaje, są fast foody, nie czepiam się. Ale gdy włączam program kręcony w Stanach, „królestwie ludzi grubych”* i widzę otyłe osoby, ogarnięte szałem gromadzenia żywności, kupujące po kilkadziesiąt paczek ciastek, gotowych dań, chipsów i innych śmieciowych produktów, robi mi się słabo. I niedobrze. Jakiś czas temu, w którymś z odcinków programu doszło do sytuacji, w której bohaterka owego odcinka napotkała przy kasie problem ze swoimi zniżkowymi kuponami. Do rozwiązania problemu wezwany został kierownik. Uwierzcie mi, przeżyłam szok. Zarówno bohaterka, jak i obsługująca ją kasjerka oraz kierownik byli OTYLI. Naprawdę, naprawdę otyli i nie mogli się zmieścić wokół jednej kasy. Popatrzcie czasami na drugi plan, a zauważycie, jak faktycznie wygląda amerykańskie społeczeństwo. Im częściej zwracam na to uwagę, tym bardziej rzuca się to w oczy.

zdjęcie z filmu Phat Girlz

                Inaczej sprawa ma się z serialami, czy filmami. Zauważcie, że trudno dostrzec tam choćby gram nadwagi. Przerzucam w myślach kolejne oglądane przeze mnie seriale. True Blood, Sons of Anarchy, Supernatural, American Horror Story, Vampire Diaries, Dexter, The Walking Dead, Falling SkiesSeriale pokazują otyłych niezwykle rzadko. Na palcach zaledwie jednej ręki mogę wymienić bohaterów, którzy faktycznie ważą za dużo. Otyłość źle wygląda w telewizji, na otyłość źle się patrzy, jest nieestetyczna. Produkcje filmowe ukazują grubych w prześmiewczy sposób. Gruby i chudszy, Gruby Albert, Grubasy, Płytki facet… nawet Phat Girlz. A może właśnie jest na odwrót? Jak myślicie?

zdjęcie z filmu Gruby i chudszy

                W kraju, w którym ponad 60% ludzi cierpi na nadwagę lub otyłość, te problemy się marginalizuje, udaje się, że nie istnieją. To, co widzimy na dużym ekranie, nijak ma się do faktycznej sytuacji społeczeństwa. Jakie jest Wasze zdanie? Czy w polskich filmach i serialach jest podobnie?

 * Przed chwilą znalazłam informację, że w Meksyku aż 70% mieszkańców kraju waży zbyt dużo! To już więcej, niż w USA.  

wtorek, 2 października 2012

Wysowianka - woda z naturalnym jodem

post sponsorowany


                Dziś, jak zapowiadałam pod koniec ubiegłego tygodnia, parę słów o Wysowiance, wodzie mineralnej, którą mam przyjemność od pewnego czasu testować. Na początek jednak, ku jasności – wód butelkowanych nie kupuję i nie piję, przede wszystkim dlatego, że woda, która leci z mojego kranu, jest według badań jedną z najzdrowszych wód w Polsce. Nie widzę więc potrzeby w kupowaniu wody, to chyba logiczne :)

                Pewnego dnia dostałam jednak propozycję przetestowania różnych wód od Wysowianki – zwykłą wodę mineralną gazowaną, wodę lekko gazowaną oraz mineralne wody lecznicze – Franciszek, Henryk i Józef. Te ostatnie to straszne śmierdziuchy i naprawdę musiałam mocno ze sobą walczyć, żeby je powąchać, nie mówiąc już o piciu. Ale wody lecznicze to wody lecznicze i nie muszą smakować :) Najbardziej do gustu przypadła mi (chyba dlatego, że właściwie nie ma zapachu, a smak jest moim zdaniem neutralny, choć producent pisze, że wyrazisty) gazowana Wysowianka z naturalnym jodem.

Dom Zdrojowy w Wysowej
                 Skąd w ogóle podchodzi Wysowianka? 

                Wysowianka produkowana jest od 1959 roku przez Uzdrowisko Wysowa (Beskid Niski), czerpana  z głębokiego na 40 metrów ujęcia. Zawiera dużą ilość (1973 mg/l) cennych dla zdrowia składników oraz naturalny, łatwo przyswajalny jod (0,2 mg/l). Z tego względu, litr Wysowianki dostarcza 100% dziennego zapotrzebowania na jod.

                 Co z tym jodem?

            Cytując materiały dotyczące wody: Jak możemy przeczytać w rekomendacji prof. dr. hab. Zbigniewa Szybińskiego, Przewodniczącego Polskiej Komisji ds. Kontroli Zaburzeń z Niedoboru Jodu: „Badania przeprowadzone w Klinice Endokrynologii Collegium Medicum UJ w Krakowie potwierdziły, iż woda mineralna „Wysowianka” odznacza się bardzo dobra przyswajalnością zawartego w niej jodu i może stanowić stały składnik profilaktyki jodowej. Wypijanie jednego litra tej wody zaspokaja dzienne zapotrzebowanie zdrowego człowieka w jod. Szczególnie zalecana jest – pod kontrolą lekarską – dla kobiet w ciąży, których zapotrzebowanie na ten pierwiastek wzrasta dwukrotnie. A dlaczego jod jest tak ważny? Przede wszystkim dlatego, że jest pierwiastkiem mającym duży wpływ na rozwój mózgu, reguluje i przyspiesza metabolizm, ponadto spełnia funkcję ochronną przed stanami zapalnymi i nowotworami. Brak jodu w organizmie zaburza prawidłowe funkcjonowanie tarczycy, co może objawiać się m.in. długotrwałym zmęczeniem, suchością skóry czy łamliwością włosów. Co więcej: osoby z niedoborem jodu cierpią na zaburzenia metabolizmu i mają skłonność do tycia - niezależnie od diety. Przy normalnym funkcjonowaniu organizmu, kiedy dostaje on z pożywieniem wystarczającą dawkę jodu, tarczyca wytwarza odpowiednią ilość swoich hormonów, które regulują tempo przemiany materii - co przekłada się na szybkie spalanie tlenu, glukozy i tłuszczów na poziomie komórkowym, a to przyspiesza odchudzanie. Niedobór tych hormonów zmniejsza metabolizm komórkowy i związane z tym procesy pozyskiwania energii.


Wysowianka gazowana, z naturalnym jodem

                A co ja sądzę na temat Wysowianki? Jest smaczna, ale czy lepsza od innych wód dostępnych na rynku? Niestety nie wiem, nie mam porównania. Przemawia do mnie za to wysoka ilość minerałów zawartych w wodzie oraz wspomniany jod (którego co prawda mam pod dostatkiem z racji miejsca zamieszkania). Nie wiem także, czy faktycznie dobrze gasi pragnienie – ostatnio bez przerwy chce mi się pić i nic nie jest w stanie mi pomóc :)))
Mam jednak tę słabość, że zwykle mocno działają na mnie moje własne wyobrażenia na temat pewnych produktów. W przypadku Wysowianki, gdy tylko spojrzałam na zdjęcie Domu Zdrojowego, od razu pomyślałam, że woda wydobywana z tak ładnego miejsca nie może być niesmaczna :)
Tak czy siak, Wysowiance warto przyjrzeć się z bliska i wypróbować ją na sobie. Szczegółowe informacje na temat wód Wysowianki znajdziecie na stronie internetowej www.wysowianka.pl. Tam znajdują się dane dotyczące wód leczniczych i innych produktów, a także mapka, która umożliwi Wam rozeznanie się, w których sklepach Wysowianka jest dostępna.


Wysowianka lekko gazowana, z naturalnym jodem

PS. Za dwa tygodnie wypatrujcie na blogu konkursu, w którym będzie można wygrać miesięczny zapas Wysowianki z naturalnym jodem! :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...